Go To Project Gutenberg

wtorek, 26 maja 2009

Ropa. Do biegu, gotowi...

Jak napisałem na temat chińskich rezerw w Przynęta, to co widzimy i słyszymy na powierzchni, czyli szumne zapowiedzi największych autorytetów, a to groźby chińskie, że przestaną kupować amerykańskie obligacje, a to że dolar się zawali już jutro (żeby zacytować tylko wielkie nagłówki z ostatnich dwóch tygodni), ma luźny związek z prawdą, a ściślej: jest oficjalną propagandą na masową skalę, która kreuje pewne zachowania rynku, nie powinno być chyba tajemnicą.

Jakoś tak się składa, że jak tylko pogląd, roztrąbiony przez opiniotwórcze media na cztery strony świata, się ugruntuje, trend natychmiast zmienia kierunek, jak na przykład dziś dolar, który miał się całkowicie załamać, a idzie do góry. Giełdy miały pokonywać nowe szczyty nie zważając na opory, a tu figa. Warto zatem się rozejrzeć, jak rozstawili się zawodnicy i w co teraz będą dmuchać.

Stanowisko chińskie według zezowatego jest od dłuższego czasu jasne. Są zahedżowani po uszy w surowcach, o czym świadczy ich domaganie się bezpieczeństwa inwestycji w obligacje. Spójrzmy zatem jakie surowce ewentualnie wchodzą w grę. Muszą to być towary o dużym znaczeniu gospodarczym, stosunkowo łatwe do zmagazynowania i łatwe w handlu. Na koniec rynek obrotu tymi towarami musi być odpowiednio głęboki tak, aby udało się na nim ukryć i zamaskować działania zabezpieczające i agresywne. Jest to wybór pola walki, jak kto woli. Wśród potencjalnych kandydatów do rozgrywki jest kilka, ale liczy się naprawdę jeden: ropa. Jest potrzebna codziennie, stanowi wyjściowy surowiec do do transportu i całych gałęzi przemysłu, zatem jest niezbędny. Ci, którzy tego surowca nie mają, muszą go kupić właściwie za każdą cenę, jak udowodnił pamiętny rok 2008.

Co zatem zamiast kaczki? Hipopotam. Gdzie się kryje, w którym stawie siedzi ten dwutonowy (bilionowy) hipcio? Zezowaty mówi, że siedzi w nafcie.



W sam raz się zmieści. Przy rocznej konsumpcji ok 30mld baryłek roczny globalny obrót tym surowcem wyniósłby w zeszłym roku ponad 3 bln (jeśliby cały towar przeszedł przez rynek). Jednym słowem Chiny mogą zahedżować swoje amerykańskie obligacje w futuresach na naftę na - powiedzmy - 12 lat przy obecnej cenie 60$/bl. To całkiem rozsądny horyzont. Zabawa skomplikuje się, kiedy dojdziemy do faktu, że zabezpieczenie to zaledwie ułamek kontraktu i uwzględnimy, że strony kontraktów zabezpieczających wcale nie muszą się z nich wywiązać absolutnie (patrz padające w 2008 HF właśnie w nafcie), bowiem mogą upaść, więcej - strony kontraktów zabezpieczających mogą mieć złe zamiary, czyli stworzyć u kupującego wrażenie zabezpieczenia ryzyka. Innymi słowy jeśli w grze ekonomicznej pewna strona wie (teoria gier), jak przeciwnik ustawił swoją strategię inwestycyjną, może podstawić mu swoje pionki (partnerów, umowy) tak, aby poprzez upadek tych pionków doprowadzić do korzystnego dla siebie wyniku (rozmontowania obrony przeciwnika).

Jak zezowaty pisał zimą, pochodne są bardzo zdradliwe, bowiem co prawda umożliwiają ogromne lewarowanie, wręcz "na goło", ale jest to broń obosieczna, klucz bowiem leży w tzw. timingu. Boleśnie przekonał się o tym Porsche, który ma wszystko do przejęcia swego większego brata, ale nie ma pieniędzy. Przeoczył odpowiedni moment i teraz mu nikt nie pożyczy, chociaż interes to "pewniak".

Jakie są optymalne strategie obu stron (można bezpiecznie założyć, że są dwie), można w skrócie naszkicować tak. Kredytobiorca chce jak najbardziej odstręczyć od twórczego wykorzystania commodities futures, ponieważ jej sekretów, jak każdej nauki tajemnej, przynoszącej profity, trzeba strzec dla siebie. Przydałaby się zatem lekcja pokory dla niegrzecznych, którzy kupują obligacje, a potem narzekają, że te dają dokładnie taki procent, jak w kontrakcie (ale w zdewaluowanym pieniądzu). Ponadto warto byłoby, znając strategię inwestycyjną sprytnego klienta, wykorzystać jego pomysłowość do szybkiego zarobku, który jednocześnie - w trakcie jazdy - zdejmie z naszych pleców część obligacyjnego długu, bowiem ten "spali się" w postaci collateral. Jakie jeszcze mamy przewagi, oprócz informacyjnej? Tylko jedną, ale najważniejszą, mianowicie wybór momentu, a ten jest w pochodnych decydujący.

Z punktu widzenia siedzącej na stawie kaczki (a właściwie hipopotama pod spodem), siedzenie i czekanie jest najgorszą strategią, bowiem czas działa na niekorzyść naszego portfela obligacji podwójnie. Po pierwsze coraz bardziej wzrasta pewność siebie dłużnika, w miarę jak oddala się wizja natychmiastowej i nieodwołalnej katastrofy finansowej. Zaczyna on - zupełnie bezczelnie - przebąkiwać, że przecież widziały gały co brały i "możecie naszych obligacji nie kupować". Coraz bardziej, w miarę realizacji planów pomocowych Obamy, staje się jasne, iż upadek lollara jest nieuchronny, ba - sami zainteresowani o tym otwarcie mówią, vide nagłośnione w tej fali propagandy wystąpienia Peterson Institute, opisane poprzednio. Z drugiej strony nie możemy wywoływać żadnych gwałtownych ruchów, które zdradzą nasze pozycje, bowiem wówczas nasza ochrona stanie się iluzją, musimy zatem usypiać przeciwnika nękaniem go upomnieniami o równowadze handlowej, brać udział we wszystkich międzynarodowych inicjatywach stabilizacji systemu finansowego, samemu jakieś wymyślić po to, aby związać przeciwnika, zamaskować nasze poczynania i bezpiecznie rozciągnąć je w czasie. Kiedy przyjdzie moment, mieć gotowe zabezpieczenia w postaci magazynów pełnych surowców oraz kontraktów zabezpieczających na ich dostawę w przyszłości, po cenach, które - przy okazji - dadzą nam zarobić.

Gdzie jest hipopotam?
W zderzeniu dwu przeciwstawnych strategii z obserwacją rynku, zezowaty widzi na wykresie ropy pełne potwierdzenie. Więcej: manewr z pompowaniem ceny ropy został już raz zastosowany. Polegał on na ograniu przeciwników w dwojaki sposób: wyborze czasu ataku - ropa zaczęła szaleńczą jazdę w momencie dogodnym dla głównego gracza oraz zasięgu ataku - ogolono przy okazji jazdy w górę posiadaczy większości shortów, bowiem nikt (poza nielicznymi) nie liczył się najpierw z pokonaniem bariery 100 dol (pierwsza fala frajerów), a zaraz potem, kiedy wszyscy w okolicach 130 dol uwierzyli w rychłe forsowanie 200 dol jedna z firm, zbyt mocno zaangażowana po niewłaściwej stronie, przymusowo upadła w wyniku short squeeze i załamał się cały rynek z piramidą futuresów. Na marginesie warto nadmienić, że wobec firmy, która przejęła na górce największego magazyniera paliw w USA toczy się obecnie śledztwo o insider trading, bowiem jako jego partner biznesowy znała jego strukturę portfela futures. W wyniku jego plajty - wywołanej swoimi kontraktami przeciw nim (była największym kontrahentem upadłego dystrybutora) - skorzystała z przejętego portfela futuresów, zarabiając na nich wielokrotność sumy straconej w pierwotnych transakcjach, które go przewróciły. Firma nie dość, że była poprawnie zabezpieczona, to jeszcze były to kontrakty zyskowne, niemniej sprytny kontrahent (i drapieżnik) wykorzystał to i zarobił zamiast właściciela, doprowadzając do jego plajty.

Ruchy hipopotama są na razie gładkie, niemniej poziom wody w stawie znacznie się podniósł. Nie śmieszy was contango na ropie? Mnie wcale. Cena od dłuższego czasu systematycznie rośnie (hipcio się rusza), mimo spadku zamówień. Jednocześnie od lutego stan zapasów zaczyna sygnalizować przepełnienie. Tak, magazyny z ropą dookoła świata są pełne, mimo spadku zapotrzebowania. OPEC obiecuje, że jeszcze obetnie produkcję, aby podnieść ceny, bowiem do niedawna ceny spot były znacząco niższe od futures [dziękuję za poprawkę]. Wszyscy oczekują na wzrost cen, który nie chce nadejść.

Możliwe są dwa scenariusze zdarzeń. Pierwszy jest taki, że ropa wkrótce zacznie powtórkę z jazdy zeszłorocznej i znowu będzie koszenie na terminie i na zasięgu futuresów. Druga wersja jest mniej interesująca dla posiadaczy ropy i brzmi następująco: rajd na ropie to falstart (tu rozdziawione gęby). Tak, zezowaty myśli, że historia powtarza się w postaci farsy i tym razem będzie nie tylko rajd, ale wiele rajdzików, i wszystkie skończą się falstartem. Dlaczego? Skoro zezowaty wie, gdzie jest hipopotam, to wiedzą to stratedzy w HF, którzy zawsze są łakomi na świeżą krew. W zeszłym roku przeciwnik był po krótkiej stronie, potrzebował surowca do produkcji, płacił coraz więcej. Przyłożyliśmy odpowiednio dużo gazu i musiał płacić. Tym razem ofiara jest czujna, jest w długich. Co robimy? Bierzemy go na przeczekanie z przepłaszaniem. Taka odmiana long squeeze. Kupili kontrakty na sierpień? Dobrze. Rozpoczynamy rajd, niech dokupią jeszcze. W lipcu zjazd, nici z długich. Tak widzi zezowaty, inaczej strategie drapieżnika i ofiary nie pasują do siebie.

Co zatem oznacza ten wpis? Rozpoczęcie nowego sezonu na ropie. Zezowaty zauważył właśnie rozpoczęcie pierwszego rajdu na ropie z przepłaszaniem. Contango się wyrównało, więcej się nalać na zapas nie da, bo nalano pod korek. Ceny ruszyły, zające ruszyły, czas na gonitwę.

(UWAGA: opisane strategie nie są poradą inwestycyjną, jedynie wyrazem poglądów i idei autora. Nie reprezentują ponadto żadnego zlecenia reklamowego ani marketingowego i jako takie są obojętne wobec wymienionych w tekście firm oraz marek.)
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut