Go To Project Gutenberg

wtorek, 3 sierpnia 2010

Kredyt walutowy. Który?

Na marginesie rozpalonej ostatnio dyskusji o rekomendacji ograniczenia kredytów walutowych warto zastanowić się, dlaczego kredyty walutowe są tak popularne, czy rzeczywiście są atrakcyjne, co z nimi będzie dalej i – jeśli już je brać, to w jakiej walucie. Niełatwo na te pytania odpowiedzieć jednoznacznie i bez zastrzeżeń, ale warto próbować.

Dlaczego kredyty walutowe?

Jak prześledzimy na przykładach, po pierwsze są one łatwo dostępne i – z punktu widzenia banków finansujących – mniej ryzykowne, a zatem tańsze od złotowych. Było tak dotychczas i chwilowo nadal pozostaje, bowiem polskich zasobów kredytowych po pierwsze jest stosunkowo za mało, zatem powstałą lukę wypełniają kredytodawcy zachodni. Dla nich walutą finansującą są waluty domowe: franki i euro, które łatwiej pożyczyć w naturze niż przeliczać je na złote (dodatkowe ryzyko walutowe, które kosztuje). Ponadto złotówka była i nadal pozostaje walutą w miarę niestabilną i „miękką”, stąd stopy procentowe w naturalny sposób są wyższe, niż w walutach obcych.

Z dwu wymienionych głównych powodów kredyty w walutach obcych są i raczej pozostaną nominalnie tańsze. Warto jednak uświadomić sobie, że – jak zawsze – darmowy obiad jest stosunkowo drogi. Za stabilność i niższy procent w obcej walucie płacimy ryzykiem walutowym. Jak prześledzimy na wykresach, ruchy walutowe potrafią być dość bolesne. Owszem, w dłuższej perspektywie wszystko się wyrównuje, ale jeśli zarabia się w złotych, nie można bezkrytycznie i ufnie zaciągać kredytów w obcej walucie, zwłaszcza kapryśnej, stąd ostrożnościowa rekomendacja T jest jak najbardziej na miejscu i to nie tylko w indywidualnej skali, ale – jak pokazują dobitnie przykłady Węgier i Estonii – także w makroskali. Nadmierna skala zadłużenia walutowego gospodarstw domowych doprowadziła te kraje do poważnych kryzysów.

Oczywiście każda moneta ma dwie strony i warto je zawsze obydwie obejrzeć. Po to jest niniejsza analiza.

Założenia

Dla celów porównawczych wzięto obecne rynkowe stopy kredytowe, zbliżone do najlepszych (zawsze można osiągnąć lepsze warunki, wystarczy zwiększyć swoją wiarygodność, czyli zmniejszyć ryzyko, bank zarabia na każdym promilu powyżej kosztu własnego, a ten wcale nie musi być równy LIBOR), a mianowicie:

●EUR 3,76%

●CHF 3,31%

●USD 3,74%

Stopy dotyczą kredytu na 40 lat, o równych ratach kapitałowych i stałym oprocentowaniu stałej kwoty kredytu w wysokości 100 tys.euro. Porównano kredyty zaciągane co roku od 1993 roku według historycznych kursów walutowych, dzięki czemu można praktycznie porównać prognozę dzisiejszego kredytu na podstawie danych historycznych, które są – jak pokazuje statystyka – dobrym miernikiem porównawczym trendów. Porównanie kończy się na dniu dzisiejszym. Druga część analizy przeprowadzona jest na prognozie kursów walutowych w horyzoncie do r. 2040 i pozwala porównać prognozowane zalety/wady kredytów denominowanych w trzech głównych walutach, wraz z częścią historyczną (co było do tej pory), przedłużoną o prognozę w przyszłość. Takie zestawienie porównawcze, poza graficznym pokazaniem względnych zalet pozwala racjonalnie podjąć decyzję co do ew. przewalutowania pozostałej do spłacenia kwoty kredytu.

Dyskusja założeń

Po pierwsze historyczne stopy walutowe w chwili zaciągania kredytu były inne, niemniej przyjęcie dzisiejszych do historycznych danych daje wartościowe wyniki porównawcze, pod warunkiem utrzymania trendów długoterminowych, bowiem daje dobrą symulację oczekiwanego rozwoju wydarzeń. Powtórzmy: wstawiono arbitralnie dzisiejsze stopy i przeliczono przez kursy walutowe historyczne. Autor upiera się, że wynik daje względną miarę poszczególnych kredytów i można te wyniki ekstrapolować w przyszłość. Na zdrowy rozum tak powinno być, niemniej ścisłego dowodu brak. Nie ma gwarancji, że historyczne wzajemne wahania kursowe będą podobnie wyglądać w przyszłości.

Drugie poważne ograniczenie polega na arbitralnym przyjęciu przyszłych kursów walutowych. Każdy ma swoją prognozę i może ją jeszcze jakoś zracjonalizować. Analiza niniejsza, z racji horyzontu, bazuje na uśrednionym trendzie wzajemnym walut obcych oraz prognozowanej trendzie parytetu walutowego złotego (kurs równowagi), przy założeniu konwergencji do euro w średniej perspektywie i stopniowego wyrównywania wydajności pracy. Na szczęście, mimo że finalną walutą odniesienia jest dość niestabilny złoty, prognoza taka ma sens, bowiem niezależnie od przyszłych deficytów budżetowych i ew. aprecjacji/deprecjacji złotego, będzie on się zmieniał w stosunku do walut proporcjonalnie, zatem wyniki porównania wzajemnego walut w złotych wypadną podobnie.

Trzecie ograniczenie polega na arbitralnym przyjęciu kwoty kredytu o mniej więcej stałej sile nabywczej, aby porównanie miało sens. Niestety w oczywisty sposób euro (właściwie DM) w latach '90 miało inną wartość, niż obecnie, niemniej jakąś wartość porównawczą przyjąć trzeba, a takie założenie wydaje się najbliższe równowagi ze względu na największą porównawczą stabilność tej waluty, wobec warunków polskich oczywiście, z racji największej wymiany handlowej (najcięższa kotwica, dąży naturalnie do równowagi).

Ostatnia uwaga dotyczy uniwersalności badania. Otóż do wyliczeń można wstawić właściwie każdą prognozę walutową, wystarczy zmienić cyfry. To dobra wiadomość, bo przecież moja prognoza wcale nie musi być Twoją :)

Porównanie kredytów hipotecznych walutowych, pożyczka 100 tys. eur, 31.07.2010




Na wykresach widać wyraźnie następujące cechy:

●Kredyt w eur zachowuje się najbardziej stabilnie; wynika to – oprócz stabilności waluty – dodatkowo z bazy, bierzemy każdorazowo tę samą kwotę euro i przeliczamy na złote, zatem euro dostaje w kategorii stabilności fory

●przeciętna rata kredytowa, pomimo całej zmienności, wychodzi bardzo podobnie, aczkolwiek widać drobne różnice: najtaniej (średnio) wychodzi dolar, odrobinę drożej chf i najdrożej euro (tu niespodzianka!)

●najważniejszy moment wejścia (decyzja o przewalutowaniu) jest dla kredytów dolarowych (duża zmienność), mniejszy dla chf i najmniejszy dla eur; UWAGA: wynik eur i chf zamieniłby się miejscami, gdyby kwotę bazową przyjęto w chf (ważne!)

●chf – mimo że droższe efektywnie od dolara – jest znacznie od niego stabilniejsze

●chf jest efektywnie tańsze od euro.

Jak widać z historycznych wyników, nie bez powodu kredyty frankowe cieszą się takim powodzeniem. Okazuje się, że są tańsze od euro, a co najmniej podobnie stabilne. Wybierając dolara trzeba liczyć się z jego zmiennością oraz z kosztownym rozczarowaniem, kiedy weźmiemy kredyt w dołku (tani dolar). Pokazane wyniki można sarkastycznie podsumować następująco: kredyty walutowe są dziś poprawnie wycenione podług zmienności historycznej. Dolar najtańszy, najbardziej zmienny, euro najdroższe, ale stabilne.

Czy powyższe wnioski będą prawidłowe przez najbliższe kilkadziesiąt lat? Prawie na pewno nie, a wynika to choćby z prognozy, którą można przeczytać w całości w dodatku do biuletynu.

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut