Go To Project Gutenberg

sobota, 17 listopada 2012

Mail w czasach zarazy, czyli sześć zonków

-
Jest tu wszystko: szpiedzy, seks, zamachy... i wszechogarniający smród. U nas cisza, baranom pokazują w okienku najnowszy „nasz” sukces, polegający na zakupie dla wiecznie splajtowanego LOTu najnowocześniejszego benka, który tym się wyróżnia od arbuza, że w jego cenie jest marża licencyjna dla amerykańskiego producenta (za lollary), zamiast dla europejskiego (za ojro). Oczywiście żaden baran nie kojarzy związku zamówień dla poddostawców, np. Pratt&Whitney czy Zamech, bo te przecież już dawno przestały być polskie. Jeśli są jakieś wątpliwości, to wyjaśniam – z Europy bardzo trudno wydostać się na rynek amerykański, więc związek zamówień dla nas za zakupione benki jest bliski zera, innymi słowy podniecanie się turboodkurzaczem zza oceanu ekonomicznie przypomina ekstazę indianina, który za sznur paciorków opylił prerie, na których pasły się bawoły.

Chodzi dziś o Penisgate, czyli jak to ambitna kochanka może stanąć na drodze historii. Rzecz dzieje się na oczach gawiedzi za oceanem, w kraju producenta dreamlinerów, które pokazują baranom po tej stronie oceanu, zamiast smakowitych relacji damsko-męskich ze sztabu generalnego. Jeśli powstaną wątpliwości co do orientacji, od razu dementuję. W zaprzyjaźnionym mocarstwie Władimira Władimirowicza musiał on właśnie zdymisjonować zaufanego ministra obrony Serdiukowa, którego komandosi skarbówki wyprowadzili o poranku z luksusowego apartamentu jego kochanki i współpracownicy, szefowej Rosoboronoeksportu (broń tradycyjna), czyli firmy dokonującej miliardowych zakupów dla właśnie modernizującej się armii. Nie trzeba chyba objaśniać, że chodzi o korupcję i ewidentny konflikt interesów. Serdiukow natychmiast znalazł synekurę w innym molochu trawiącym miliardy wojskowe, czyli Rostechnologie (technika satelitarna, rakietowa itp.), więc zapewne włos mu ze łba nie spadnie.

Wracając do smakowitych opowieści damsko-męskich zza oceanu, okazało się właśnie, że zdymisjonowany w wyniku skandalu szef CIA gen. Petraeus, radośnie flirtował sobie przez lata ze swoją współpracownicą, podobnie zresztą jak czynił jego zastępca, w ramach ognistego romansu przesyłając pieprzne foty mailem. Wszystko w cieniu wojny w Afganistanie, Libii, spisków wywiadów i świadomości nieustannego nadzoru elektronicznego. Ostateczną przyprawą skandalu obyczajowego naszego największego „sojusznika” i jedynego globalnego mocarstwa jest fakt, że dosłownie wszyscy aktorzy skandalu mają rodziny, a ich wyciągnięte na światło romanse dobitnie świadczą o całkowitym upadku tej instytucji, poza wszystkimi innymi, które upadły już dawno. Tak się korzystnie składa, że razem z rodziną upada honor, armia, prywatność i co tam jeszcze zostało, to w jednym odcinku będziemy mieć jasność zupełną.

Zonk nr 1 – intymna korespondencja szefa CIA na biurku śledczych


Jak to się stało, że niegłupi szef cywilnego wywiadu mocarstwa, czyli wojskowy i bezpieczniak z krwi i kości, stał się ofiarą skandalu obyczajowego? Niedawno był dowódcą wojny w Afganistanie, stamtąd Obama ściągnął go na prestiżowe stanowisko w Waszyngtonie, jego kariera zdawała się nie mieć przeszkód. Nagle, tuż przed zaplanowanym przesłuchaniem przed senacką komisją w sprawie ataku terrorystycznego na „konsulat” w Bengazi w Libii, podaje się do dymisji. Do tej sprawy wrócę na końcu.

Owóż nudząca się matka dwójki dzieci, pani Paula Broadwell, autorka biografii gen. Petraeusa, powstałej jako odmiana nieudanej pracy doktorskiej na West Point (pani należy do miłośniczek militariów i przygód), weszła z zacnym generałem w romansik, w ramach którego sobie z nim poufnie korespondowała. Ciągłą obecność pani Broadwell wśród sztabu zauważyła jej rywalka, pani Jill Kelley, lokalna celebrytka. Panie najwyraźniej sobie nie przypadły do gustu i w wyniku faktycznej czy wyimaginowanej rywalizacji (a to kochanki żołnierzy mają najwyraźniej we krwi) Broadwell wysłała kilka anonimowych maili do Kelley. Nie zawierały one gróźb, ani innych treści zabronionych, ale pozwalały stwierdzić, że autor maili zna adresatkę osobiście. Były w nich sformułowania w rodzaju „nie musisz się tak nachalnie obnosić po koszarach w tej nowej kreacji, jest koszmarna itp.”

Pani Kelley skorzystała z prywatnej znajomości z agentem FBI (celebrytka zna wojskowych i cywilnych tajniaków) i przekazała mu niepokojące maile, zapewne okraszając to opowieścią o tym, jak to czuje się zagrożona itd. Na załączonym diagramie agent nazwany jest Shirtless, bowiem w związku ze skandalem ukazały się zdjęcia, na których pozuje bez koszuli, najwyraźniej w tej całej historii przesyłanie sobie rozbieranych zdjęć to ulubione hobby ludzi rzekomo zajętych profesjonalnie wywiadem i wojną, oczywiście poza zdradami małżeńskimi, które niezmiennie od starożytności są na topie.

Na podstawie tego jednego, niejasnego doniesienia pani obracającej się w kręgach generalskich, FBI czyli amerykańskie ABW wszczęło dochodzenie, w którego sieciach znalazł się szef CIA, jego kochanka, ale także sama zainteresowana, pani Kelley, której kompromitujące zdjęcia miesiącami przeglądał sobie agent Shirtless. Okazuje się, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie.



Zonk nr 2 – Petraeus nie wysyłał maili do kochanki


W toku dochodzenia FBI szybko ustaliła źródło pochodzenia maila, wysłanego ze skrzynki gmail, czyli numer IP, na który założono elektroniczny podsłuch i zebrano w ten sposób ślady prowadzące do wszystkich kontaktów, nawiązywanych przez ten IP. FBI nie wiedziało, że osoba, która wysłała podejrzany mail korzysta z komputera gen. Petraeusa, jedyne co wiedziało, to numer IP, z którego nadszedł mail z poczty gmail (google).

Petraeus nie jest komputerowo ułomny i był dobrze przygotowany kontrwywiadowczo. Otóż ze swoją kochanką Broadwell nie korespondował w żaden tradycyjny sposób. Znając procedury i fakt bezustannej obserwacji, aby zachować anonimowość i swobodę, zastosował typowy trick, który poleca także zezowaty, a mianowicie założył na gmail anonimowe konto, na którym wypisywał miłosne przesłania, zapisując je w folderze szkice. Zapisanych dokumentów nikomu nie wysyłał, aby nie pozostawiać gdziekolwiek śladów korespondencji. Hasło do skrzynki dał swojej kochance przy najbliższym spotkaniu i był pewien, że będzie miał spokój, bo ona odpowie mu w tej skrzynce innym szkicem, wpisanym w odpowiedzi, ale także nie wysłanym. Nie ma poczty, nie ma dowodów, nie ma kłopotu. Nie przewidział, że kobiety są gorące. Zonk panie generale.

FBI po założeniu nasłuchu szybko zidentyfikowała miłosną skrzynkę i o tego czasu miała detaliczny wgląd w intymne słowa i obrazki pary Petraeus – Broadwell, ale to dalece nie wszystko.

Zonk nr 3 – Kelley się rozbiera


Ani Kelley, ani jej przyjaciel agent nie przewidzieli rozmiaru skandalu, bo w wyniku typowania kontaktów z podejrzanego IP wyszedł mail samej pani Kelley – na tej samej zasadzie co w przypadku Broadwell. Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. Na anonimowej skrzynce pani Kelley, zapewne także gmail, tajniacy z FBI zebrali ok. 30 tysięcy stron intymnej korespondencji z gen. Allenem, zastępcą Petraeusa w Afganistanie, oczywiście zawierającą zdjęcia... Podczas gdy pani Broadwell miała na celowniku Petraeusa, jej rywalka od miesięcy sobie romansowała z Allenem. Obie najpewniej według tego samego wzorca gmail, który ogniści generałowie poznali na szkoleniu, które zapewne odbywali razem. Okazuje się, że Broadwell poprawnie zidentyfikowała zagrożenie z jej strony – przecie mogła w każdej chwili zamienić jednego generała na drugiego. Nie przewidziała, że jej rywalka nie tylko jest równie jak ona bezwzględna, to na dodatek stosuje identyczne metody, które to metody, mechanicznie i bez rozeznania stosowane, obie doprowadziły do sławy w brukowcach.

Zonk nr 4 – konsulat którego nie było


Nie wiadomo, czy afera z Petraeusem została przygotowana zawczasu, czy tylko teraz wyciągnięta ratunkowo, jedyne co pewne to fakt jego rezygnacji kilka dni przed zeznaniami w senacie. Jako były szef CIA jest objęty typową tajemnicą i nie można mu już obecnie wydawać poleceń, ponieważ jest już poza służbą. Zapewne ma to kluczowe znaczenie w tej sytuacji, bo rozporkowe przedstawienie dla gawiedzi z napalonymi kochankami podstarzałych lowelasów może jest ciekawe, ale nie odpowiada na pytania w rodzaju – dlaczego nikt nie ratował ambasadora Stevensa przez dziewięć godzin oblężenia placówki CIA w Bengazi przez partyzantów? Czy wiedziałeś na przykład, że obiekt, w którym zginął, nazywany w gazetach i tv „konsulatem” nie był żadną placówką dyplomatyczną, tylko centralą CIA na środkowym wybrzeżu Afryki? W Bengazi nigdy nie było żadnej ambasady, ani konsulatu, co łatwo sprawdzić choćby w internecie. Coś zatem nie zgadza się w opowieści o partyzantach od samego początku.

Placówka CIA na wybrzeżu służyła do rekrutacji najemników do toczącej się wojny i rozdziału uzbrojenia. Ambasador Stevens był głównym specjalistą od uzbrojenia w tej wojnie, a broń pozostałą w arsenałach najemników i Kadafiego po jego obaleniu, zaczęto przerzucać na wschód – do Syrii. Stevens nie był żadnym ambasadorem sensu stricte, tylko międzynarodowym handlarzem bronią pod szyldem CIA. Był chroniony przez kilku cywilnych komandosów z marines, świeżo po służbie wojskowej (czyli formalnie prywatnie, typowa przykrywka dla tajniaków), którzy z nim zginęli po kilkugodzinnej walce i wielu bezskutecznych wezwaniach pomocy.

Gen. Petraeus, znany ze swej skuteczności w działaniu, i tym razem nie zawiódł, bo jako szef CIA osobiście zbadał sytuację w Libii i ma najlepszą wiedzę z pierwszej ręki – jako faktyczny przełożony Stevensa oraz fachowiec z kompetencjami, mogący wszystko sprawdzić u źródła. Jego zaskakująca dymisja na kilka dni przed przesłuchaniem, które może odkryć najbrudniejsze tajemnice operacji libijskiej, a teraz syryjskiej, jest czasowo zbyt idealnie dopasowana, aby być wynikiem przypadku.

Zonk nr 5 – nieudana kolacja i fajerwerki w tv


Jak podaje w swoim reportażu Glenn Beck oraz niezliczone inne źródła, atak na tzw. ”konsulat” 11 września 2012 rozpoczął się bezpośrednio po odjeździe z niego ambasadora Turcji. Stevens spotkał się z nim na kolacji, która oczywiście była związana z jakąś transakcją. Najwyraźniej transakcja się nie udała i tuż po wyjeździe tureckiego ambasadora, grupki uzbrojonych w karabiny maszynowe i granatniki najemników, które przepuściły jego konwój, zaatakowały „konsulat”. Nie jest tajemnicą, że jeden z głównych szlaków zaopatrzenia muzułmańskich bojówek w Maghrebie wiedzie z Turcji, więc chyba na styku CIA-Turcja nie powiodła się jakaś duża transakcja.

Ambasador Stevens różnymi kanałami przekazywał wezwania o pomoc do centrali. Placówki CIA są zazwyczaj doskonale wyposażone w łączność, w tym satelitarną, ale w tym wypadku nawet nie była ona konieczna, bowiem działały zwykłe komórki i internet. Okazuje się, że Waszyngton zignorował błaganie o pomoc i nie uratował ginących tajniaków z ochroną. Gorzej – zabronił pomocy udzielać, a konkretnie wydał rozkaz standown, czyli nie robić nic.

Dwóch generałów nie posłuchało zbrodniczego rozkazu i złamało go, za co zostali natychmiast aresztowani. Mało kto o tym wie, a to jest łatwo sprawdzalnym faktem. Nie wszyscy żołnierze całkiem stracili rozum dla obrazków przesyłanych potajemnie z podstarzałymi puszczalskimi i honor, który każe ratować swoich niezależnie od durnych rozkazów zdrajców. Jeden z nich to generał ze sztabu, który po wezwaniu z Bengazi wydał polecenie skierowania oddziału szybkiego reagowania z Włoch i w ciągu 30 sekund został aresztowany przez podwładnego, a drugi to admirał, którego jednostka na M. Śródziemnym miała ruszyć na pomoc, ale została zatrzymana, a on sam obecnie siedzi w areszcie.

Zonk nr 6 – co nam rozkaże Banana


Okazuje się, że życie jest dużo barwniejsze od fikcji obecnie, bo – pomijając pornografię dla ubogich wśród generalicji mocarstwa – obecnie wojna toczy się dosłownie na naszych oczach, a przynajmniej na oczach przywódców. Atak na placówkę CIA w Bengazi był filmowany na bieżąco przez co najmniej dwa obserwacyjne samoloty bezzałogowe, z których jeden rutynowo prowadzi stałą obserwację okolicy obiektu przez całą dobę. Obraz jest transmitowany na bieżąco przez łącze satelitarne do centrali.

Transmisję z ataku oglądał Banana, wraz z ministrem obrony Panettą w situation room i nie podjął żadnego działania, wręcz zakazał robić cokolwiek. W końcu jest pokojowym noblistą, to jak ma kazać chłopakom strzelać? Może się rozejdą... Serio, to wyglądało to na zaplanowaną egzekucję. Ciekawe, jakie siły spowodowały wyciek tej informacji, potwierdzonej przez kilka wiarygodnych źródeł, ale wniosek z niej jest uderzająco prosty: mocarstwem kieruje zbrodniarz. Nie jest to w końcu specjalne odkrycie, bo drugim, wiecznie podskakującym do swej roli mocarstwem, kieruje podobny charakterem psychopata, a baranom wszędzie zamydla się zaropiałe oczęta obrazkami i plotkami, jak to kto kogo i gdzie posuwa. Tymczasem na niektórych przynajmniej ekranach odbywa się bardziej hardcorowa transmisja z egzekucji, z prawdziwymi dekoracjami i najprawdziwszymi w świecie ofiarami...

Pobudka!



UZUPEŁNIENIE: celna analiza rozporkowej afery (jasne że chodzi o to co zawsze) Elite intrigues

-->

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut