Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 8 lutego 2016

Wszyscy jesteśmy Japończykami

-
Kiedy w ubiegłym roku pisałem o bezprecedensowej decyzji prezesa BoJ Haruhiko Kurody szaleńczego wydawałoby się rozszerzenia QE o masowe zakupy obligacji, a co jeszcze ważniejsze akcji zagranicznych spółek, wskazałem na cztery jednocześnie i zgodnie działające w jednym kierunku czynniki, osłabiające w długim terminie jena. Skonstatowałem wówczas, że przekroczono pewną graniczną linię, poza którą nie będzie już powrotu do normalności, jaką znamy. Zarówno dla gospodarki japońskiej, jena, jak i szerzej – gospodarki światowej. Wszystkie te prognozy wyglądały wówczas nie tyle na mało prawdopodobne, przynajmniej w tzw. mainstreamie, pogrążonym w słodkiej nirwanie „ożywienia”, co na niepotrzebnie alarmistyczne, słowem – propaganda strachu. Nic w końcu wielkiego się nie wydarzyło wówczas, jak i później... I tu pierwszy błąd, prawdziwy wielbłąd watsonie. Owóż ta druga, najbardziej zaskakująca i sporna część prognozy, ostrzegająca o wylaniu się japońskiej choroby na świat, konsekwentnie się realizuje na naszych oczach, nie zważając na pohukiwania i jazgot oburzenia „analityków”. Bo japońska choroba naprawdę rozlała się na świat, pod postacią powszechnej deflacji, której Japonia była pierwszym eksporterem. Pod jej ciężarem od ponad roku wręcz ugina się Europa, nie omijając nawet Polski, bezpiecznie stojącej na uboczu euro, ale przecież organicznie przyspawanej do niemieckiej IV Rzeszy gospodarczej. Jesienią zobaczyliśmy także fajerwerki deflacyjne u kontynentalnego sąsiada i rywala Japończyków – Chin.

Tu od razu na gorąco drobna uwaga formalna, bowiem na samą wzmiankę obrazoburczego słowo „deflacja” w Państwie Środka zasłużeni propagandyści, żyjący wygodnie na grantach banków centralnych maści wszelakiej – w tym naturalnie i w Polsce, czy to w bankach, „think-tankach”, czy na przykład w GUSie, dostają wściekłej piany na swych skądinąd wykształconych twarzach. W Chinach w połowie 2015 objawiła się otóż najbardziej klasyczna i podręcznikowa forma deflacji: rozpoczęcie kurczenia się całkowitej puli kredytu. O ile Biuro Polityczne KPCh usiłuje walczyć z jej objawami na wszelkie dostępne sobie sposoby, a ma ich jak wiemy niemało, z naszych analiz niezbicie wynika, że Chiny tę walkę nie tylko chwilowo przegrywają, ale wręcz są skazane w średnim terminie się poddać, aby móc w końcu wejść w od dawna postanowioną restrukturyzację gospodarki wewnętrznej ku większej jej stabilności i długoterminowej równowadze. I niezbędną do tego celu metodą krótkookresową będzie konieczna, wymuszona przez panikę na rynku, dewaluacja juana. Mamy oto w Chinach takie oto uderzające objawy deflacji: załamanie giełdy, ucieczka kapitału i powszechne spowolnienie gospodarcze. Nie da się tego już nijak ominąć, ani zakryć propagandą statystyk: motor gospodarki Azji eksportuje deflację za granicę, pod postacią spadających cen swoich produktów, ale to jeszcze nie koniec, a zaledwie rozgrzewka wojny. Niebawem, jak prognozuję, Chiny dodadzą do tego dodatkowy element: dewaluację, która jeszcze bardziej zdusi ceny. I oczywiście dołoży paliwa do zaostrzających się wojen walutowych. Bronią się przed tym Chińczycy dzielnie, jak potrafią, w tak zaskakujących formach jak niedawny wstępniak w ichniej „Trybunie Ludu”, chłoszczący pryncypialnie naczelnego spekulanta Sorosa – że mu się plan złamania juana nie może powieść, gdyż ludowa władza czuwa...

Z tego punktu widzenia jak widać diagnoza japońskiej choroby okazała się równie prawidłowa, jak i prognoza dalszego rozwoju choroby. Japonia popchnęła Chiny, poprzez monetarny eksport własnej deflacji, w recesję i deflację - a ta z kolei będzie musiała odpowiednio zareagować. Oczywiście w japońskim stylu, tak samo zresztą, jak i Europa, podążająca na sąsiednim kontynencie w tę samą stronę. Oczywiście łańcuch przyczynowo-skutkowy nie jest tak prosty, jak naszkicowano, gdyż nie sposób obwiniać Haruhiku Kurodę o świadome rozprzestrzenianie japońskiego wirusa po świecie, niemniej sam mechanizm zobrazowano prawidłowo. Wszyscy bowiem znajdujemy się – czy tego chcemy, czy nie – we wspólnej łodzi pt. gospodarka światowa, gdzie kapitał i płynne kursy walutowe bardzo szybko roznoszą impulsy z trzeciej gospodarki globu na całą resztę. Japonia po prostu była pierwsza, zanurzona z powodów demograficznych oraz politycznych od ćwierćwiecza w bagnie gospodarczego marazmu. Pierwsza zdecydowała się z tego bagna wyrwać na sposób barona Munchhausena – wyciągając się za włosy, czyli świadomie i konsekwentnie dewastując swoją walutę, aby ulżyć swemu cierpieniu. Japoński przepis można bowiem w skrócie streścić jako bezprecedensowy wysiłek banku centralnego, dążącego do masowej dewaluacji jena, w celu osiągnięcia stabilnej inflacji, w okolicach 2%. Czyli hiperimpuls monetarny w światowej wojnie walutowej.

Kuroda zmusił japońskie banki, fundusze emerytalne oraz wielkie firmy do emigracji i nabywania zagranicznych aktywów, czyli wyprzedaży jena. Oczywiście było to działanie jak najbardziej przemyślane i celowe, jednak nie doprowadziło do zakładanych rezultatów. O ile spełniła się zaskakująco szybko moja prognoza o przekroczeniu Rubikonu w światowej deflacji {bowiem Kuroda nie do końca był tu sprawcą, co raczej objawem zjawiska}, to już z zapowiadaną śmiercią jena sprawa nie wygląda tak samo jednoznacznie. Otóż chwilowo śmierć jena, a nawet spodziewane jego osłabienie wcale nie mają miejsca, co nie oznacza, że Kuroda w końcu się tego nie doczeka. Owszem – doczeka się, tylko w odwróconej kolejności, gdyż jego herkulesowe wysiłki co prawda można odczuć na świecie, ale w samej Japonii nie do końca tak, jak przewidywał. I tu dzielny samuraj po widomej porażce monetarnego ożywienia właśnie postanowił... podwoić końską dawkę leku. No bo skoro japońskie QE nie działa, to cóż pozostaje klasycznemu keynesiście innego, jak powtórzenie operacji, tylko w jeszcze większej skali? Dawka monetarnego narkotyku była po prostu za mała, to nie teoria monetarna jest do bani – co to to nie! - winna była światowa koniunktura i zbyt mały zakres państwowego interwencjonizmu w „wolnej” gospodarce. Jen nie chce się zgodnie z naszym planem zeszmacić? No to podwajamy stawkę i ogłaszamy program dodatkowy. Czy może nam się nie udać? Nie może. Skoro Kuroda postanowił zeszmacić jena, aby choć nominalnie podnieść wyniki gospodarki, to w końcu mu się uda. Być może nie podniesienie gospodarki, bo tym przecie się nie zajmuje. Ale zeszmacenie jena jak najbardziej, bo to on w końcu te jeny drukuje, więc wynik wydaje się przesądzony już na starcie zawodów. Sumo naturalnie, bo i zawodnik jest wagi ciężkiej. Oczywiście zajmie to parę lat, skoro pierwsza tura nie wypaliła, a i nasza prognoza mówiła o latach, a nie miesiącach. Niemniej efekty niestandartowej polityki monetarnej i tym razem nie pozwolą na siebie czekać w ściśle dziś zintegrowanym świecie. Podobnie jak poprzednim razem japoński eksport deflacji objawił się w Chinach i Europie, tak będzie i teraz. Popatrzmy, co to dla świata oznacza, gdyż znów Kuroda występuje w roli trendsettera.


Co Kuroda osiągnął dotychczas?


Patrząc na japońską gospodarkę poprzez perspektywę giełdy {giełda jako barometr gospodarki itp. komunały}, to wydaje się, że japońska ekspansja monetarna działa w zakresie podobnym do amerykańskiego. Oto giełda w wyniku finansowego wsparcia ze strony banku centralnego odbiła się w końcu od depresyjnego dołka w okolicy 8500 pkt. i poszybowała w górę, przebijając jesienią 2015 pułap 20000 pkt. Jest efekt? Jest. Tyle że jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Nominalnym celem niekonwencjonalnych działań Kurody była stymulacja gospodarki, czyli zwiększenie PKB. Celem była niewielka, ale stabilna inflacja, zamiast chronicznej deflacji, ale nie inflacja aktywów finansowych! Niemniej tylko to się BoJ udało, gdyż zarówno PKB twardo oscyluje wokół ZERA, jak i wskaźnik inflacji konsumenckiej CPI oraz produkcyjnej PMI rzadko podnoszą się ponad kreskę. Tak jakby tytaniczne wysiłki Kurody gospodarka ignorowała obojętnym, ale potężnym ziewnięciem. Co się stało tymczasem z jenem? Bo to on miał być zaplanowaną ofiarą całej operacji.


Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 6/16


© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut