Go To Project Gutenberg

wtorek, 31 maja 2016

Sułtan na wschodniej flance

-
...Cóż nam bowiem z opanowania tego obszaru, gdyby Rosja mogła go swoimi okrętami „ominąć” z boku i zaatakować z flanki? W istocie niewiele. Za to gdy opanujemy graniczne akweny: zarówno Bałtyk, jak i Morze Czarne, niekoniecznie stamtąd Rosję „wyrzucając”, ale skutecznie krępując jej ruchy, to osiągniemy zamierzony cel Międzymorza: zamknięcie Rosji w jej terytorium wewnętrznym tak, że nie będzie miała praktycznie żadnej możliwości skutecznego zaatakowania któregokolwiek członka bloku, a zatem także jego całości. Inaczej mówiąc, z punktu widzenia Moskwy, czuje się ona zasadnie „okrążona”, co dobitnie pokazuje przykład sojuszu ukraińsko-tureckiego. Swoboda ruchów Rosji gwałtownie się dziś skurczyła – i to jest chyba główny cel militarny Międzymorza, bowiem nie sądzę, aby przynajmniej dziś sojusz NATO chciał i był gotowy na wojnę z Rosją. Międzymorze, z brakującymi dotychczas morskimi klockami Azerbejdżanu, Gruzji i Turcji, zostało właśnie domknięte, a Rosja funkcjonalnie zamknięta w pudełku, na całej linii od Królewca do Baku, zarówno dla sił lądowych, jak i zwłaszcza marynarki. Że nie był to dobry tydzień na Kremlu, nie trzeba zgadywać.

Ponad trzy czwarte wybrzeża czarnomorskiego, dominowanego przez rosyjską flotę, nagle przestało być wewnętrznym wybrzeżem Rosji. Rosja wciąż ma tu największą bazę morską, ale znajduje się dziś we wrogim otoczeniu. Nieciekawie to z ich perspektywy wygląda. Kluczowe znaczenie ma tu, co warto zauważyć Ukraina, z całą swoją dzisiejszą słabością, ale i dużymi możliwościami oraz Rumunia, której porty zachodniego wybrzeża oraz nowa baza antyrakietowa z wojskami amerykańskimi, stanowią początek sił desantowych szybkiego reagowania. Sił, które w przeciągu godzin mogą wylądować w środku Rosji nie tylko samolotami i helikopterami, ale także ciężkim sprzętem wprost z jednostek pływających, w tym także i lotniskowców, czyli wjechać z blitzkriegiem do środka Rosji. To z punktu widzenia Rosji tak, jakby nacierająca armia nie musiała przebywać lądem tysiąca km ukraińskich stepów, ale w całości lądowała od razu w środku Rosji. Niewesoła krótko mówiąc perspektywa, a to samo już wystarczy do przewidzenia koniecznej wręcz dalszej eskalacji wojny krymskiej. Ostatni ruch Turcji świadczy o przyspieszających przygotowaniach do premiery Międzymorza w lipcu, a zarazem rysujących się na horyzoncie, nieuniknionych ruchach odwetowych Rosji, zbliżających nas do krawędzi wojny. Rosja bowiem, w zgodzie ze swoją doktryną obronną, nie ma innej możliwości, a przynajmniej jej nie widzi.


Warszawa potęgą jest – i basta!

Mamy zatem na szachownicy rozstawiony niejako komplet figur w naszym zakątku świata i wzajemne zależności państw regionu w stabilnym ugrupowaniu regionalnym stały się dość jasne – i widać je jak na dłoni na mapie. Dotychczas niejasna pozostawała rola kluczowej dla rozgrywki Turcji, ale ta właśnie się wyjaśniła, zatem możemy mówić właściwie o ukończeniu procesu formowania Międzymorza, którego ostateczny kształt można dziś obwieścić. Jest on dość logiczny i nietrudny do uzasadnienia, zwłaszcza na podstawie doktryny Brzezińskiego. Kłopot dla nas polega na tym, drogi watsonie, że nie jest to plan dla Polski korzystny, a ściślej rzecz biorąc interesu Polski w ogóle nie biorący pod uwagę. Podobnie jak było w przypadku Układu Warszawskiego, co ujawnił płk. Kukliński, ewentualna wojna na tym terenie odbędzie się w zasadniczej mierze na terytorium Polski właśnie, bowiem tak przewiduje niezmienna w tej mierze doktryna rosyjska. Nieważne nawet, co myślą o tym stratedzy zza oceanu. Ważne jest to, jak na to zareaguje Moskwa. A to już wiadomo. Teraz już wiesz, dlaczego nazwałem Międzymorze Układem Warszawskim-bis, z odwróconym wektorem. Skoro Moskwa zamieniła się miejscami z Brukselą, to i kierunek wojenki będzie odwrotny. Kłopot w tym – i to już śmiertelnie poważnie – że wciąż naszym kosztem i na naszym terenie. Tak więc podstawowy mankament Układu Warszawskiego całkowicie uzasadnia zachowanie jego nazwy w kolejnej odsłonie. Z tego samego powodu zapewne jego inspiratorzy szykują nadwiślańskim indianom wielką fetę z tej okazji w lipcu. Warszawa będzie „centrum Międzymorza”. Tak samo było w poprzedniej edycji – i za cenę tego samego ryzyka.

Chyba rozumiesz, że niespecjalnie jestem przekonany to tego pomysłu, wziąwszy pod uwagę całą historię i co z niej literalnie wynika? Moje obawy są z całą pewnością nie tyle uzasadnione, co wręcz trafiają w sam środek tarczy, a najlepszy dowód z praktyki mój drogi watsonie polega na tym, że w tym całym hurrapatriotycznym zgiełku jakoś nikt z oficjeli o powyższym, czyli kosztach i ryzykach nie śmie się nijak zająknąć, nie wspominając już o uczciwej na ten temat dyskusji. Z indianami na temat strategii się nie dyskutuje. Z nimi prowadzi się co najwyżej pogawędki na temat koloru paciorków – i jakie to niebywałe szczęście, że je ktoś nam raczył sprezentować. Całkiem poważnie mówił o naszej niewdzięczności niedawno były prezydent Clinton, człowiek z chronicznymi problemami z rozporkiem, wytykając Polsce i Węgrom że pomimo że jankesi darowali nam wolność, wciąż wolimy przywództwo putinowskie. Bardzo symptomatyczne i wymowne zdanie, potwierdzające jak daleko znajdujemy się w hierarchii wiedzy i szacunku naszych „dobrodziejów”. Nie widzą oni żadnego powodu wznoszenia ponad poziom narracji o paciorkach, przynajmniej nie wobec obecnej elity przywódczej, ze specjalnym wskazaniem na ministra Macierewicza, bo to on jest odpowiedzialny osobiście za ten stan rzeczy. Jaka jest jego odpowiedź na postawione pytania i wątpliwości z nich wynikające? Głośne, wymowne milczenie. Wszystko zatem jasne w krainie indian.

Zauważ dobrze, że nie wspominam o geopolitycznej celowości i przydatności projektu Międzymorza dla Polski. Może on być jak najbardziej dla nas przydatny, zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zwłaszcza zewnętrznej. Nie w tym wszak tkwi istota podnoszonego problemu, ale po prostu w tym, że jedną dominację zewnętrzną zastępujemy dziś inną, ze zmienionym kierunkiem. Realizujemy przy tym zewnętrzną strategię, nie kontrolując i nawet nie poddając pod dyskusję jej celów, założeń i kosztów. Po prostu hurraoptymistycznie realizujemy, bowiem rzekomo tak jest najlepiej. Kto tak mówi? Amerykanie, ci jak wiadomo nie mogą się mylić, a niektórzy nawet uznają to za swego rodzaju dozgonny przywilej, jak pokazał nam ostatnio dobitnie były prezydent Clinton. Co się stanie, gdy po raz kolejny, w imię swojej nieomylności zmienią oni swoje zdanie, co skądinąd zdarzyło się im w ostatnim dziesięcioleciu już dwakroć? Ano tego nie wiemy i nawet nie wolno takiego pytania postawić, bo to rzekomo świętokradztwo. Czy na takich założeniach można budować jakąś strategię, albo odnieść sukces, pozostawiam do twego wyboru, podkreślając jedynie, że taka „strategia” nosi wszelkie znamiona polityki klienckiej, tak dobrze nam znanej z historii. Jak dotąd przyniosła nam tylko upokorzenia i ofiary, sądząc po wynikach porównawczych, choćby z Niemcami, które ostatnią wojnę sromotnie przegrały.

Dla nadwiślańskich indian dobrodzieje szykują w swoich strategiach to co zawsze: paciorki i ogniste kije. Oczywiście znów nie oddamy ani guzika, bo jedna rzecz jest bezcenna: honor, więc nie będziemy o żadnych kosztach gadać. Honor wszystko załatwia. Wprawdzie wszyscy dokoła kombinują i kalkulują do utraty przytomności, ale my to przecież co innego: mesjasz narodów, nam dają do wierzenia rzeczy bezcenne – i mamy święty spokój ze strategią, a nawet racjonalną oceną sytuacji, odurzeni dymem kadzideł, świętości i honoru. Warto dla otrzeźwienia przypomnieć, że ostatnim razem bezcenny honor w starciu z rzeczywistością i kalkulacją bardzo szybko – bo w ciągu dwóch tygodni zaledwie - znalazł się na drodze na Zaleszczyki. I kosztował w końcowym rachunku 6 milionów ludzi oraz połowę kraju. Jak będzie tym razem, oczywiście nie wiadomo, ale przygotowania idą pełną parą, a wyliczeń, strategii i dyskusji nad nimi jak zwykle nie będzie. Będzie honor i paciorki, co czyni powtórkę znanej melodii nieuniknioną...


Tekst stanowi podsumowanie bieżącej analizy Summa Summarum 22/16
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut