Go To Project Gutenberg

wtorek, 30 sierpnia 2016

Bla bla uber lyft. Dokąd?

-
Być może pamiętasz, jak swego czasu opisałem światowy fenomen outsourcingu usług taksówkowych przez internet, jego technologiczne podstawy oraz perspektywy. Warto do nich powrócić, gdyż będą pomocne do ogarnięcia obserwowanych zmian. Obecnie wypada do tematu powrócić, gdyż nowe zjawisko pokonało kolejny etap swego burzliwego rozwoju. O poprzednim opracowaniu wspominam dlatego, że zmiany zachodzą wydawałoby się tak szybko, iż zanim je zrozumiemy, już stają się historią. Dosłownie. Przypomnę, że w poprzednim opisywałem nową usługę, jeszcze zupełnie nieznaną w Polsce i rozpatrywałem jej szanse w Polsce, analizując jej wiek niemowlęcy i przedszkolny. Pomimo tego, że właściwie nikt jeszcze nowych usług taksówkowych nad Wisłą nie znał, gdyż ledwie co zapowiadano ich kontrowersyjną premierę przez równie kontrowersyjną firmę Uber z rzadką pewnością siebie zapowiedziałem, że wprawdzie nie wiadomo, kiedy ta premiera okaże się sukcesem, to możemy być pewni, że na ten sukces jest skazana. Drugie, co według mnie nie podlegało dyskusji, to zażarta walka na śmierć i życie między tradycyjnymi taksówkami oraz nowymi, „dzikimi” przewoźnikami.

Wisłą przepłynęło od tego czasu wody małowiele, gdyż poza lokalnymi podtopieniami nie zaliczyliśmy w tym krótkim czasie kolejnej powodzi, a oto znienacka znajdujemy się już w nowej epoce. Wiem, że cię znów zaskoczę, gdyż przebywasz w błogiej nieświadomości, że Uber i podobne wciąż znajdują się w wieku dziecięcym, zatem póki co nie warto za bardzo się nimi przejmować – bo odpowiednio do wymogów tego wieku wciąż kłócą się z mamusią i starszym rodzeństwem o miejsce przy stole – gdy obiektywna prawda jest taka, że weszły w niepokorny wiek młodzieńczy, kiedy często wydają się chcieć dać bęcki tatusiowi w poszukiwaniu swego dorosłego miejsca. Wiem, że to stanowczo za szybko, ale cóż począć, gdy epoka internet 2.0 charakteryzuje się takimi oto właściwościami, szerzej naszkicowanymi w poprzednim opracowaniu. Amerykanie nazywają je „disruptive”, gdyż wprawdzie nie są rewolucyjne, to niezmiennie wywołują zamieszanie, bez zahamowań łamiąc uświęcony przez dziesięciolecia i wydawałoby się stabilny porządek. Nowe usługi wchodzą do szczegółowych nisz rynkowych i w krótkim czasie całkowicie je przemeblowują. I świat staje się zupełnie inny, jeszcze zanim zdążymy się obejrzeć i rozejrzeć.

Zgodnie z wywrotową logiką zmian nasi urzędnicy przewidywalnie siedzą za biurkowymi barykadami i podobnie jak we Francji, Hiszpanii i Indiach próbują zablokować alternatywne usługi taksówkowe metodami administracyjnymi. A to sąd okręgowy w Marsylii zabrania ich wykonywania z powodu „nieuczciwej konkurencji”, a to w Niemczech ze względu na „nielegalne wykonywanie usług przewozu osób bez ustawowo wymaganej licencji”. Na naszym domowym podwórku na czarnego Piotrusia Ubera, uosobienie wszelkiego zła wyzysku, zmówiły się jak zwykle solidarne w obronie żerowiska mafie taksówkowe, na czele naturalnie z warszawską, której szmalcownicze praktyki bufetowej w przewidywalny sposób podnoszą realne koszty koncesji mniej więcej dwakroć powyżej średniej krajowej, co zmusza do rygorystycznego pilnowania rynku, aby ograniczyć nieubłaganą erozję cen. Na te wszystkie opłaty trzeba zarobić. A kto za to wszystko płaci? Pan, pani, społeczeństwo – jak trafnie zauważył Janek Himmilsbach. Koszty rosną, a ceny wcale nie – zatem gniew taksówkarzy, uciskanych z obu stron, wydaje się całkiem uzasadniony, zresztą łatwo przewidywalny, niczym 2+2. Tak więc taksówkarze organizują się w większych inicjatywach, apelując do urzędników, a najczęściej biorą „sprawy w swoje ręce”, ucząc „nieuczciwych konkurentów” moresu. A to samochodzik się zarysuje na postoju, a to gwoździk wbije w oponkę, a to kilka taksówek w środku nocy, z kierowcami zbrojnymi w kije bejzbolowe przypadkowo spotka samotnego młodziana z naklejką Ubera albo Lyfta, czy też Blablacar. Wiadomo, że taksówkarze są fanami sportu, a gniew „społeczeństwa” nieubłagany.

W Krakowie miejscy rajcy walczą z „szarą strefą” taksówkową na sposób austriacki, zgodnie z tradycją historyczną. Wiadomo, że jeśli nie znamy właściwej odpowiedzi na problem praktyczny i nie możemy sobie z nim w znany sposób poradzić, to zawsze na podorędziu mamy „austriackie gadanie” oraz „Proces” Kafki. Nieważne jaka jest istota sprawy, dobry urzędnik i adwokat tak potrafi sprawę zamącić i zamotać, że nigdy to jej sedna nie dojdziesz. Aby nie umrzeć z wycieńczenia i głodu musisz odgadnąć zatem prawdziwe intencje „władzy” i nie wdawać się z nią w jakiekolwiek spory, bo ta po austriacku załatwi się na cacy odmownie – wszystko lege artis i w „majestacie prawa”, a ty potem będziesz mógł przez lata zastanawiać się, gdzie popełniłeś błąd. Tak więc krakowscy rajcy, widząc nieskuteczność działań oficjalnych postanowili użyć swego austriackiego czaru i kontrolować „szarą strefę” aż do upadłego – naturalnie tej strefy. Kontrola za kontrolą na mocy ustawy o transporcie drogowym, przewozie osób, świadczeniu usług drogą elektroniczną – nieważne, byle efekty były, mandaty znaczy. I efekty w przewidywalny sposób się sypią, a inicjatywy administracyjnych szykan pączkują w kraju. Tyle że ich skuteczność jest zanikająca, a w dodatku liczba konkurencyjnych usługodawców już tak duża, że literalnie brakuje kontrolerów.

Owóż na formalistyczne podejście pomysłowych urzędników, nękających sprawnie zarządzane organizacje sieciowe jest bardzo prosty i niezmiernie skuteczny sposób. Jak najbardziej formalny naturalnie. Po przekroczeniu progu bólu w postaci znaczącego odsetka kierowców nękanych kontrolami, co skutkuje zakłóceniem pracy platformy, do działania przystępują jej prawnicy – i zamiast jednego zagubionego i bezbronnego wobec urzędniczej machiny mikroprzedsiębiorcy, a tak naprawdę quasi niewolnika – do boju z urzędnikami wystawiają cwanych i nieustępliwych adwokatów. Sprawę załatwia jedno generalne pełnomocnictwo, udzielane przez kierowcę przy zawieraniu kontraktu z platformą oraz jeden telefon w razie kontroli. Przepraszam państwo: nie wiem, nie orientuję się, zarobiony jestem – jeśli kojarzysz źródło cytatu. Nie mój problem – za chwilę skontaktuje się z państwem fachowiec, dziękuję i do widzenia. Wiem, że takie podejście może być dla taksówkarzy i wspierających ich urzędników irytujące, ale cóż począć: niebawem nadejdzie i dla nich chwila zwątpienia, bowiem mogą być przekonani o swej słuszności, wszak rachunek oraz doświadczenia światowe mówią co innego. Owszem: urzędnicy a nawet ustawodawcy mogą zabraniać pod różnymi pozorami alternatywnych usług przewozowych. A to nielegalna konkurencja, a to brak ubezpieczenia, a to podatki, składki. Zakazy i blokady nic nie zmieniają tymczasem w fundamentalnym rachunku, tłumaczącym triumfalny pochód nowych internetowych taksówek przez świat. Pomimo zakazów i barier w zawrotnym tempie weszły na rynki Europy, Stanów, Indii i Chin, są dziś obecne pod wieloma postaciami dosłownie wszędzie. I to parę lat zaledwie od swej premiery, zaiste nie trzeba specjalnej przenikliwości, aby dostrzec że pierwszą rundę pojedynku z taksówkami, czyli bój wieku dziecięcego, odbyły właściwie przez KO – i to w rekordowym czasie. Rozłożyły przeciwnika na macie i przechodzą właśnie do kolejnego etapu, którym dziś się zajmiemy, bowiem jest niezmiernie ciekawy.

Spytasz przenikliwie: skąd otóż wiadomo, że to już kolejny etap, skoro nic nie jest jeszcze przesądzone, a może nawet tego całego Ubera i podobne całkiem zdelegalizują jakąś dyrektywą europejską, pod pozorem ochrony miejsc pracy lub podobnym? Są przecie precedensowe wyroki sądów w tej sprawie, zabraniające wykonywania tych usług. Skąd zatem ta pewność? Pewność drogi watsonie jak zwykle zresztą bierze się z nieśmiertelnej dedukcji z empirii. Skoro coś się dzieje, to ma swoje przyczyny i skutki. A skoro skutki prowadzą logicznie do kolejnych, to można je niechybnie rozpoznać, rozpoznając przyczyny źródłowe. I tak obserwujemy otóż na świecie rozpoczęcie procesów konsolidacji rynku, które zwiastują istotne przemiany strukturalne oraz rynkowe. Równolegle przebiega proces segmentacji rynku wraz z daleko idącą jego specjalizacją, idącą w parze z innowacjami technicznymi, opracowanymi już wcześniej i wdrażanymi eksperymentalnie na pierwszym etapie rozwoju, nazwanym przeze mnie dziecięcym.

Wspominałem o tych rozwiązaniach i perspektywach tychże w poprzedniej analizie, a dziś – po miesiącach eksperymentów i testów praktycznych – wiadomo już wśród najważniejszych zawodników i graczy, co działa, a co nie działa, zatem co będzie dalej rozwijane i na co ci gracze wykładają teraz ciężkie pieniądze na badania i wdrożenia praktyczne. Bowiem nie masz chyba wątpliwości, że innowacje w samochodach i przewozach, zintegrowanych przez internet już na poziomie globalnym – bowiem w tej skali grają główni zawodnicy Uber i podobni – kosztują odpowiednio wiele, czyli sumy idące w miliardy? Takich sum nie wydaje się pochopnie, ale z drugiej strony, patrząc na błyskawiczny rozwój rynku, wydawałoby się to nieprawdą – idą dosłownie miliardy na wdrożenia. Tyle że zaniedługo popłyną dziesiątki miliardów w odwrotną stronę – pracowicie wyczesane, z komputerową wręcz dokładnością z gigantycznego rynku powszechnych usług przewozowych, którego taksówki stanowią dominującą część. Tak jest – zyski wygenerują komputery, kontynuując rozmach poprzedniego etapu, obcinający z ekonomicznego rachunku 20-25% ceny, pokrywającej koszty osobowe: ubezpieczenia, podatki i składki taksówkowe, a ściągane dotychczas z pracy taksówkarzy na dziesiątki sposobów, w uświęconej tradycji podatkowej, chronionej zazdrośnie cechowym przywilejem koncesyjnym.

Korzenie taksówek tkwią otóż w dorożkach konnych, a biorą się ze Średniowiecza, nie dziwi zatem oburzenie, że tak stare tradycje niszczy bez zahamowań na naszych oczach nieubłagany postęp techniki. Ale taka jego zbójecka rola – a ja tu cię zawiadamiam, że to jeszcze nie koniec! Najwyraźniej i sierpień musi być dla zezowatego upalny, skoro tak mu przypaliło. Jakże to – nie wystarcza ćwierć kosztów i będą jeszcze dalsze obniżki? Z czego - koniecznie chcesz wiedzieć, a ja to pragnienie równie dobrze rozumiem, co zasadę nieubłaganego rynku, a mianowicie że tańsza usługa zawsze i wszędzie wygrywa z droższą – niezależnie od oporu mafii, związków zawodowych i ograniczeń biurokratycznych. One mogą „nieubłagany postęp” jedynie opóźnić, ale nie powstrzymać – i stąd moja ostrożność w formułowaniu dat, kontrastująca z pewnością dalszego postępu alternatywnych taksówek. Czeka nas bowiem ich dalszy burzliwy rozwój – i równoległa, niechybna śmierć taksówek, zapowiedziana przeze mnie w poprzednim, a niniejszym potwierdzona. Proces ten właśnie się realizuje.

Weszliśmy w kolejny etap: konsolidacji, czyli wieku młodzieńczego, który jak wiadomo jest najbardziej burzliwy. Przełomowej daty upatrywałbym w sierpniu 2016, kiedy to największa chińska platforma taksówkowa połączyła się z Uberem w bardzo symptomatycznej z wielu powodów fuzji.


Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 35/16

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut